Zapiski (pod)różne - Martyna Wojciechowska
Wydawnictwo: National Geographic
Stron: 200
Stron: 200
Chyba każdy z nas widział kiedyś
w telewizji któryś z programów podróżniczych Martyny Wojciechowskiej. Ja odkąd
pamiętam zawsze lubiłam je oglądać, lubiłam jej sposób opowiadania o innych
narodach, kulturach i wszystkim co z podróżami związane. Poza tym podziwiam
Martynę. Za jej charakter, odwagę, pasję. Za to, że potrafi korzystać z życia i
osiągać to co sobie zaplanuje a pomimo wielu przeciwności, które ją spotkały,
nigdy się nie poddała. Dlatego też postanowiłam, że muszę kiedyś przeczytać
którąś z jej książek. Planowałam rozpocząć od jej pierwszej książki z serii
„Kobieta na krańcu świata”, ale tak się złożyło, że pewnego dnia natknęłam się
na „Zapiski (pod)różne”, o których istnieniu nie miałam wtedy pojęcia bo była
to akurat nowość i spontanicznie je kupiłam.
„Zapiski (pod)różne” nie są
typową książką podróżniczą. Nie opowiadają o żadnej konkretnej wyprawie.
Zgodnie z tytułem jest to zbiór zapisków, przemyśleń i wspomnień Martyny z jej
podróży na przestrzeni kilku lat. Możemy tu znaleźć m.in. zaskakujące
tłumaczenie ‘czarów’ ekwadorskiego szamana, wspomnienia ze spotkania z
rekinami, czy też ze zdobywania najwyższych szczytów świata. Ale też kupowanie
zupełnie niepraktycznych pamiątek i problemy z ich przywiezieniem do kraju. Bądź
też opis niezwykle zabawnych i rygorystycznych jednocześnie zwyczajów
panujących w japońskim hotelu. I wiele, wiele więcej. A wszystko to podane w
kilkustronicowych rozdziałach, z których każdy opowiada o czymś zupełnie innym.
Niektóre z nich wywołują uśmiech na twarzy, inne natomiast mówią o poważnych sprawach i poruszają
istotne problemy. Wszystko doprawione zdjęciami i pobocznymi ciekawostkami.
Odkąd pamiętam, zawsze kiedy podróżuję robię zapiski. W identycznych notesach z jedwabnymi okładkami umieszczam swoje przemyślenia, wspomnienia, rysunki, wklejam bilety lotnicze, wizytówki…
Myślę, że warto sięgnąć po
„Zapiski (pod)różne”. Jest to na ogół lekka i przyjemna lektura, a podczas
czytania kolejne rozdziały umykają bardzo szybko. Sprawdzi się ona również
świetnie jako przerywnik między cięższymi pozycjami, a nawet w trakcie ich
czytania, bo to, że każdy rozdział opowiada o czymś zupełnie innym sprawia, że
nie musimy czytać tej książki za jednym zamachem, chociaż oczywiście możemy. Ja
jestem niemalże pewna, że kiedyś jeszcze sięgnę, po którąś z pozostałych
książek Martyny Wojciechowskiej i liczę na to, że podobnie jak w przypadku
„Zapisków” nie zawiodę się.
A jak to jest z wami? Robicie
jakieś własne podróżnicze zapiski? Przywozicie pamiątki? Kupujecie pocztówki? A
może macie jakieś własne zwyczaje związane z podróżowaniem? :)
Cytat pochodzi ze strony 5
Kiedyś Kora śpiewała, że "podróżować jest bosko", a ja sobie myślę, że nawet kiedy nie możesz podróżować, to bosko jest czytać o podróżach.
OdpowiedzUsuńMuszę ją mieć.
OdpowiedzUsuńna pewno przeczytam. uwielbiam tego typu książki. Wojceichowska, Cejrowski.. na nich zawsze znajdę czas :)
OdpowiedzUsuńu mnie NN :)
atramentoweserce-inkheart
od czasu do czasu lubię obejrzeć program prowadzony przez tę panią, jednak książki mnie nie ciągną
OdpowiedzUsuńNad książką się jeszcze zastanowię. ;)
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o twoje pytanie. Może i nie robię żadnych zapisków, ale uwielbiam kupować pocztówki. Wręcz je kolekcjonuje ;D. Lubię także kupować drobne pamiątki, które na pewno będą mi się kojarzyć z odwiedzonym miejscem. ;) No i oczywiście, kocham robić zdjęcia, krajobrazu, różnych ciekawych rzeczy czy miejsc :)
Ja również zawsze przywożę pocztówkę z nowego miejsca, które odwiedzam :) Kiedyś też kupowałam jakieś inne pamiątki, ale z czasem odpuściłam bo teraz żałuję, że kupiłam część z nich bo nie mam co z nimi zrobić ;) A zdjęcia... zdjęcia to podstawa ;)
UsuńA mnie książka Wojciechowskiej (o Etiopii) rozczarowała. Z podróży kiedyś przywoziłam tony pamiątek, teraz najczęściej zakładki, które zbieram i pieczątki do zeszytu: z muzeów i schronisk :)
OdpowiedzUsuń