Zielone jabłuszko - Izabela Sowa

Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Stron: 288

Chyba każdy wysłuchiwał kiedyś opowieści o czasach gdy jedzenie było na kartki a po wszystko trzeba było stać w kolejkach, co dla pokolenia, które nie miało z tym styczności wydaje się absurdalne.  Kiedy jedną z rozrywek stanowiło przeglądanie zagranicznych katalogów z luksusowymi rzeczami a wszyscy pragnęli wyjechać do Ameryki, albo chociaż mieć tam rodzinę. Właśnie o tym opowiada książka Izabeli Sowy, o szarej codzienności lat osiemdziesiątych… z przymrużeniem oka. 

I kłamstwa, bezczelne, wypowiadane z uśmiechem na ustach. O tym, że jest gorzej, ale w zasadzie to znacznie lepiej. Że produkcja spadła, ale jednak wzrosła. Że są strajki, których tak naprawdę nie ma. Że brak kawy, ale kawa niezdrowa. Że jest czarno, ale już niedługo spadnie bieluśki śnieg.

Ania Kropelka mieszka wraz z dziadkami, prababcią i kotem w małej i cichej miejscowości nazywanej Bajlandią, z rodzaju tych gdzie każdy wie wszystko o każdym, a wieści mimo utrzymywania ich w sekrecie, roznoszą się w mgnieniu oka. Dziewczyna wyróżnia się z pośród swoich rówieśników tym, że nie ciągnie jej do wielkiego świata. Nie chce w ślad za swoją mamą wyjeżdżać do Ameryki. Wydarzenia ze swojego życia relacjonuje poprzez wypowiedź skierowaną do ukochanego Limahla, który, dziewczyna ma nadzieję, pewnego dnia przypomni sobie o tej, która kocha go najbardziej na świecie i przyjedzie do niej. Wieczory spędza na słuchaniu listy przebojów w radiu, a rano zazwyczaj telefonem budzi ją jej kumpel - Bolek. Anka lubi swoje życie takie jakie jest.

Po przeczytaniu kilku stron tej powieści poczułam lekkie zmieszanie. Główna bohaterka bez ładu i składu wspominała o różnych sprawach, co chwila o czymś innym. Jednak im dłużej czytałam tym bardziej mi się podobało. Spodziewałam się zwyczajnej historii o dziewczynie tylko przy okazji toczącej się w latach osiemdziesiątych, a otrzymałam bardzo sugestywny i całkiem zabawny obraz tamtych czasów, przedstawiony z perspektywy nastolatki, której duża część problemów tak naprawdę nie różni się przesadnie od tych dzisiejszych. Ale wiecie co najbardziej mnie zaskoczyło? Otóż to, że ten obraz okazał się taki pozytywny i pełen ciepła. Tamte czasy zawsze są wspominane jako szare, monotonne i nudne. Czasami wręcz, słuchając, można odnieść wrażenie jakby wtedy świat rzeczywiście był pozbawiony kolorów. Izabela Sowa w bardzo swojski i ironiczny sposób przedstawiła życie zwykłych ludzi, którzy choć niezamożni, stłamszeni przez rząd i martwiący się o każdy kolejny dzień potrafią także zachować dystans i żartować. A wśród nich znajdą się również tacy, którzy będą próbowali walczyć z wszędobylskim tumiwisizmem. 

Moja początkowa niepewność wobec tej książki okazała się zupełnie bezpodstawna bo świetnie się bawiłam podczas lektury i kilka razy musiałam tłumić głośny śmiech. To druga książka, której akcja dzieje się w tam tym okresie, którą przeczytałam. W przypadku pierwszej czyli „Mariola, moje krople!” czasami nie potrafiłam wychwycić dowcipu, zdawałam sobie sprawę, że być może kogoś kto zna tamte czasy może to rozbawić, ale mnie to zwyczajnie nie śmieszyło. Tutaj było zupełnie inaczej. Nie odczuwałam takiej różnicy, a wiele ‘poważnych’ spraw Ani wywoływało na mojej twarzy uśmiech. Bo właśnie takie drobnostki, „ważnostki” i inne mądrości wypełniają codzienność Ani, a problemem wielkiej wagi może okazać się chociażby trudność znalezienia rajstop. A na lodowisko maszeruje nawet wtedy gdy łyżwy wypożyczone dla niej przez dziadka są o dwa rozmiary za duże. Czytając o tych wszystkich zabawnych chwilach można odnieść wrażenie, że kiedyś życie było prostsze, mimo że brakowało tylu rzeczy. Gdy nie było tych wszystkich sprzętów i całej reszty. Człowiek bardziej doceniał to co ma. Nie wiem, może się mylę, ale po prostu do takiego wniosku doszłam czytając tę książkę. 

Kiedy chłopak zaprasza cię do kina, a nie na film, o, to już nie przelewki. Trzeba się spodziewać najgorszego. Nawet tego, że cię złapie za rajtuzy.

Czy polecam? Polecam, jak najbardziej! „Zielone jabłuszko” czyta się błyskawicznie. Może nie jest to jakaś wybitna literatura, ale za to jest lekka i przyjemna. Gdy dotarłam do końca, aż żałowałam, że to już koniec bo nie miałabym nic przeciwko by jeszcze trochę potowarzyszyć Ani i reszcie tego trochę zwariowanego towarzystwa w ich ‘szarej’ codzienności :) A okładka tego wydania, co tu dużo mówić, jest po prostu urzekająca!


Cytaty pochodzą kolejno ze stron: 20, 60

21 komentarzy:

  1. podobala mi sie ta ksiazka dawno ja czytlalam ale pamietam pozytywne wrazenia

    OdpowiedzUsuń
  2. wygląda całkiem sympatycznie, więc czemu by nie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Brzmi bardzo przyjemnie. Może kiedyś. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię książki w takich klimatach. Zawsze najłatwiej mi poznawać świat, którego nie znam, który już jakiś czas minął, właśnie poprzez lekturę ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. hmm, wygląda na bardzo lekką lekturę na leniwe popołudnie.. nie mówię nie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Słyszałam, chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przyjemna okładka. Z chęcią po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Okładka jest soczysta jak jabłuszko. Ale nie lubię polskich autorów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetne określenie! A może warto jednak czasami się przełamać? ;)

      Usuń
  9. Tak, "Zielone jabłuszko" jest świetne. Mnie tamte czasy przybliżają rodzice i rodzeństwo, a książka potwierdza to o czym mi często mówią ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W moim przypadku są to rodzice ;) Lubię słuchać takich opowieści, tym bardziej, że tak wiele się od tamtego czasu zmieniło ;)

      Usuń
  10. Okładka taka pozytywna i opinia też świetna, no to cóż chcieć więcej, czuję się przekonana :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Niedawno zwróciłam uwagę na tę książkę. Koniecznie muszę znaleźć ją w bibliotece. ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. To już kolejna recenzja, w której ktoś książkę poleca. Poza tym strasznie podoba mi się okładka bo bije z niej radość :D Z chęcią po książkę sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie ładna jest ta okładka, taka pozytywna ;) Ciekawa jestem czy Ci się spodoba jeśli kiedyś sięgniesz ;)

      Usuń
  13. Czytałam "Agrafkę" Sowy i nie byłam zadowolona. Jednak koleżanka miała podobne wrażenia po "Agrafce", a "Zielone jabłuszko" ją zachwyciło. Dlatego muszę się poważnie zastanowić ;)

    PS. Ależ zmiana grafiki ;) Mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  14. chętnie przeczytałabym coś lekkiego, będę pamiętać o tej książce :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Brzmi ciekawie, dodaję do mojej niekończącej się listy "do przeczytania" :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze

Copyright © 2014 sekrety książek , Blogger