Odyseja kota imieniem Homer - Gwen Cooper
Tytuł oryginału: Homer’s Odyssey
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 256
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 256
Prawdziwa historia ślepego kota i kobiety, którą nauczył miłości…
Ostatnią rzeczą, jakiej pragnęła Gwen, był jeszcze jeden kot. W domu miała już dwa, a do tego kiepsko płatną pracę i złamane serce. Kiedy jednak znajoma weterynarz opowiedziała jej historię porzuconego kotka z usuniętymi gałkami ocznymi, kobieta nie wahała się ani chwili. To była miłość od pierwszego… wejrzenia.
Historia dla każdego, kto choć raz w życiu obdarzył miłością domowego zwierzaka lub o tym marzy.
[opis pochodzi z okładki książki]
Jako miłośniczka zwierząt gdy tylko przeczytałam opis tej książki, nie mogłam przejść obok niej obojętnie. Historia Homera od początku mnie poruszyła.
Kilkudniowy kociak, który nie zdążył jeszcze otworzyć oczu, musiał być ich na zawsze pozbawiony. Opiekująca się nim pani weterynarz, chcąc mimo wszystko walczyć o jego życie, najpierw usunęła mu oczy, potem starała się znaleźć dla niego dobry dom. Zaczynała tracić nadzieję gdy w końcu zatelefonowała do Gwen Cooper, która zgodziła się przyjechać obejrzeć kociaka i wtedy stało się jasne, że Homer trafi właśnie w jej ręce.
Wydaje się, że kot, który tyle przeszedł w swoim wczesnym dzieciństwie, na zawsze pozostanie „zakompleksionym” i unikającym ludzi zwierzakiem. Mało tego czy w ogóle uda mu się dostosować do życia bez oczu. Czy nauczy się normalnie poruszać?
Między innymi takie wątpliwości miała Gwen gdy go do siebie brała. Zupełnie niepotrzebnie. Okazało się bowiem, że Homer jest cieszącym się każdą chwilą, rządnym przygód odkrywcą, któremu nic nie staje na przeszkodzie w drodze do osiągnięcia wyznaczonego celu. Z łatwością opanowuje wszystkie czynności normalnych kotów. Nigdy nie widział, więc też mu tego nie brakuje. Wiąże się to z tysiącami zabawnych sytuacji. Na przykład Homer nie potrafi zrozumieć czemu gdy skrada się do Scarlett (jeden z dwóch pozostałych kotów), ona zawsze reaguje w porę i nie daje się zaskoczyć? Przecież skrada się tak cichutko! Nie wie tylko, że zawsze podchodzi do niej od przodu, a ona go w tym czasie obserwuje.
Ten kot potrafi zaskarbić sobie miłość niemal każdego osoby, która chce go poznać.
Homer pokazuje swojej „Mamie”, co jest w życiu naprawdę ważne. On, który obdarzył ją bezbrzeżną miłością i zaufaniem.
Wydaje się, że kot, który tyle przeszedł w swoim wczesnym dzieciństwie, na zawsze pozostanie „zakompleksionym” i unikającym ludzi zwierzakiem. Mało tego czy w ogóle uda mu się dostosować do życia bez oczu. Czy nauczy się normalnie poruszać?
Między innymi takie wątpliwości miała Gwen gdy go do siebie brała. Zupełnie niepotrzebnie. Okazało się bowiem, że Homer jest cieszącym się każdą chwilą, rządnym przygód odkrywcą, któremu nic nie staje na przeszkodzie w drodze do osiągnięcia wyznaczonego celu. Z łatwością opanowuje wszystkie czynności normalnych kotów. Nigdy nie widział, więc też mu tego nie brakuje. Wiąże się to z tysiącami zabawnych sytuacji. Na przykład Homer nie potrafi zrozumieć czemu gdy skrada się do Scarlett (jeden z dwóch pozostałych kotów), ona zawsze reaguje w porę i nie daje się zaskoczyć? Przecież skrada się tak cichutko! Nie wie tylko, że zawsze podchodzi do niej od przodu, a ona go w tym czasie obserwuje.
Ten kot potrafi zaskarbić sobie miłość niemal każdego osoby, która chce go poznać.
Homer pokazuje swojej „Mamie”, co jest w życiu naprawdę ważne. On, który obdarzył ją bezbrzeżną miłością i zaufaniem.
Wszystkie wydarzenia poznajemy z punktu widzenia autorki. Jesteśmy świadkami jak życie jej i kotów się zmienia, bo oprócz tematu kotów opowiada ona co nieco o sobie. Mimo to najważniejszą rolę w tym wszystkim odgrywa Homer. Mały czarny i ślepy kotek, który swoim zachowaniem i podejściem do życia znacząco zmienia Gwen. Czytając obserwujemy różne etapy jej życia, wzloty i upadki, a przy tym dokładnie poznajemy jej koty. Wielokrotnie rozśmieszały mnie ich wyczyny.
Warto także dodać, że Gwen Cooper mieszkała niedaleko Wież World Trade Center, gdy nastąpił zamach. Opisuje bardzo dokładnie jak to wyglądało, gdy nikt jeszcze nie wiedział co dokładnie się stało – panikę ludzi pragnących jak najszybciej się oddalić od tej części miasta, szok gdy widzą płonące wieże, a potem niedowierzanie gdy wieże, które stanowiły nieodłączny punkt na panoramie miasta runą pochłaniając tysiące ofiar.
Przedstawia też swoją dramatyczną walkę o możliwość dotarcia do kotów, które zostały w mieszkaniu.
Przedstawia też swoją dramatyczną walkę o możliwość dotarcia do kotów, które zostały w mieszkaniu.
Bardzo polecam miłośnikom zwierząt i nie tylko. Każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Mnie ta książka zdecydowanie urzekła.
Chcących zobaczyć jak wygląda ten wyjątkowy kot, zapraszam na stronę
Chcących zobaczyć jak wygląda ten wyjątkowy kot, zapraszam na stronę
www.gwencooper.com. Są tam jego zdjęcia, a także filmik.
To naprawdę wzruszająca historia:) Uwielbiam zwierzęta i wiem jak wiele potrafią zrobić dla człowieka. Chętnie przeczytam. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńOjej, to naprawdę musi być ciepła i piękna historia. Chętnie z moją kitką sięgniemy :)
OdpowiedzUsuńPoruszyła mnie sama recenzja opowiadająca o książce, a gdy przeczytam ją osobiście to odczuwane uczucia dodatkowo jeszcze się wzmogą.
OdpowiedzUsuńDla mnie to nie poświęcenie, a przyjemność przeczytać całe archiwum:) Pozdrawiam i czekam na kolejną recenzje:)
OdpowiedzUsuńJa chcę tę książkę, chcę, chcę :)
OdpowiedzUsuńJakoś mnie to nie bawi :) Ale recenzja ma ciekawy charakter :)
OdpowiedzUsuń(czytamy-ksiazki)
A to przeczytam z ogromną chęcią, musi być wspaniała książka :)
OdpowiedzUsuńO, kocham takie książki, więc pewnie przeczytam:) Musze dokładnie spisac listę prezentów pod choinkę xD
OdpowiedzUsuńOh, bardzo mnie zaciekawiła ta książka. Gdy znałam sam tytuł wydawało mi się to nudne i związane z mitologią, ale tutaj okazuje się że się myliłam. Widać książek także nie należy oceniać po pozorach. A teraz muszę się dorwać do tej książki :) (swoją drogą zadziwiające jak kot potrafi się odnaleźć w tak trudnej sytuacji. Chociaż tak naprawdę to on przecież nie wie, że można coś widzieć).
OdpowiedzUsuń